Seksowny Nerd

By | 04:41 Skomentuj
Do niedawna geek czy nerd kojarzył nam się z chuderlawym (bo do szczupłego brakowało mu kilkunastu kilogramów) lub spasionym (bo typ otyły lub z nadwagą miał kilkudziesięciokilogramowe braki) facetem, pełnym pryszczy na gębie (raczej wulkanów), z przetłuszczonymi włosami (nie, to nie był żel), okularami na nosie (takimi dla ludzi z wadą -/+ 50), który spędzał całe dnie zamknięty w domu (a dokładniej pokoju, bo nawet po 40-tce mieszkał z mamą), grając "w gry". Życia prywatnego to taki nerd nie miał, pokój zdobiły plakaty z gier, ew. komiksów Marvela bądź lasek z mangi, a jego jedyna przygoda seksualna (poza żoną - ręką) była wtedy, gdy ciocia na komunię dała mu buziaka.


Czasy się jednak zmieniają i dziś coraz częściej geeków i nerdów (ciężko w języku polskim znaleźć odpowiednik tych słów) widzimy zgoła inaczej. Popatrzę nawet na siebie i szczerze powiem, że o wygląd dbam jak tylko mogę, pieniądze na elektronikę lubię wydawać, ale wolę sypnąć grosiwem na wizytę z partnerką w dobrej restauracji, zainwestować w jakieś wydarzenie kulturalne czy też, a może przede wszystkim, zakupić sobie kolejny ciuch, o którym w dzisiejszych czasach mówi się, że jest "feszyn". Okularów nie noszę (co najwyżej Ray Ban'y, ale te już nosi każdy), bo mimo codziennych kilku godzin przed monitorem wzrok wciąż mam świetny, a moja sylwetka może nie jest atletyczna, ale na pewno nie mam powodów mieć jakichkolwiek kompleksów, no i, rzecz jasna, namolnie oglądam mecze piłkarskie i bokserskie (kiedyś tak się mówiło - nie walka, ale mecz). Prywatnie zaś, w czasie wolnym, gram jeszcze w kapeli... no cóż, do stereotypowego no-life'a mi daleko, a jednak spędzam codziennie wspomniane godziny przed kompem (czasami nawet kilkanaście), w życiu zawodowym także funkcjonuję od lat tylko przy komputerze (czy jako grafik, czy admin), generalnie z elektroniką jestem na "ty". Mało tego, świruję na punkcie Star Wars, uniwersum Marvela czy DC znam jak własną kieszeń, Mangą i Anime interesowałem się zanim dzieciaki biegały po podwórku krzycząc "Jestem Songo" (ja pierniczę, jak można robić takie babole w tłumaczeniu?!), przeczytałem dziesiątki tysięcy stron książek fantasy i trochę mniej sci-fi, generalnie geekostwo pełną gębą.


Nie, nie jestem wyjątkiem. Właśnie w tym sęk, że dziś tych ludzi zajaranych grami wideo, komiksami, fantastyką etc. widzimy w innym świetle. Oczywiście, wciąż zdarzają się "oszołomy" (koreańskie Lan-Party!), ale generalnie bycie geekiem/nerdem w jakiś sposób jest sexy. Wystarczy zobaczyć, jak łatwo dziś dostać gadżety związane właśnie np. ze Star Wars czy Marvelem. Wejdź do pierwszego lepszego H&M i już możesz tam kupić koszulkę z Batmanem i portfel z Kapitanem Ameryką i wcale nie będzie to przypał. Dziś Ci, którzy kiedyś byli tymi "cool", są w mniejszości. Może i w Polsce wciąż dominuje typ faceta, którego zainteresowaniem jest "fura, skóra i komóra" oraz "koks, dziwki i alko", ale za granicą dominuje typ ludzi, którzy oddają się wirtualnej rozrywce z większym zaangażowaniem, niż zagranie meczu w FIFA albo przejechanie wyścigu w Need For Speed. 


Wchodzisz do pierwszej lepszej kawiarni, a tam siedzi dziewczyna z etui na telefon Star Wars, inna zaczytuje się w książkach z settingu D&D, jakiś koleś napieprza w Heroes Of Might & Magic, a ciasteczka z logotypami superbohaterów sprzedają się jak świeże bułeczki. To nie jest utopia samotnego kujona. To jest dzisiejszy świat. Świetnie zresztą zobrazowała to sympatyczna amerykańska komedia (sympatyczna, bo nie tak wulgarna, jak inne typowe filmy US) "21st Jump Street". Chłopak, który kiedyś był tym cool, niezbyt inteligentnym osiłkiem grającym w szkolnej drużynie futbolowej, jako policjant po tajniaku wraca do szkoły i wszystko jest inaczej! Ci, których on tłamsił, dziś są popularnymi dzieciakami i spokojnie żyją w symbiozie z "tępymi osiłkami". 


Rzecz jasna jest też to pewien rodzaj mody - spory odsetek dzisiejszych "wielkich fanów" gier wideo czy komiksów za kilka lat może mieć taką rozrywkę zupełnie w dupie. To normalna kolej rzeczy, moda przemija. Fajnie jednak, że nadszedł czas, kiedy z moimi zainteresowaniami nie jestem traktowany jak trędowaty, a ludzie, których zaproszę na sesję RPG nie wyglądają, jakbym wyciągnął ich z cyrku.

Piszę o tym, nie ze względu, żeby podbudować swoje ego czy w jakiś sposób podkolorować świat geeków i nerdów. Piszę o tym, gdyż zauważyłem pewne pozytywne zmiany. To trochę jak z muzyką - jeszcze kilkanaście lat temu mówiąc, że słucha się jakiejś odmiany rocka, od razu byliśmy outsider'ami. Dziś ciężkie brzmienie sprzedaje się nawet lepiej od popowej szmiry, a dinozaury rock'a reperują swój budżet poprzez kolejne reaktywacje. Oby taki stan rzeczy trwał jak najdłużej.
Nowszy post Starszy post

0 komentarze: