Abecadło 2014 - litera B czyli Boję się Obcych (Alien: Isolation)

By | 04:31 Skomentuj
Strach jest dla ludzi czymś zupełnie naturalnym. Boimy się rzeczy racjonalnych jak i tych irracjonalnych. Te pierwsze to choćby strach przed utratą pracy, chorobą, wypadkiem, śmiercią naszą lub kogoś bliskiego (albo bardziej prozaiczne - że po pijaku znowu zgubimy klucze bądź telefon, albo że sąsiad znowu wezwie policję, bo impreza za głośna). Drugie są bardzo pierwotne i wyimaginowane. Duchy, demony, potwory. Co ciekawe, jesteśmy tak głupimi istotami, że sami lubimy sobie aplikować dawki tego irracjonalnego horroru, poprzez oglądanie filmów czy czytanie książek.

Właśnie na tym aplikowaniu sobie irracjonalnej paniki bazowała seria filmów Alien (tj. Obcy). Pierwsza część to typowy horror sci-fi, druga to już survival horror/action, a później coraz bardziej action... Tak czy siak Alien zdobył niesamowitą popularność (zawsze mam dylemat, czy lepsza jedynka, czy dwójka), co zaowocowało masą crossoverów - poza najbardziej znanym Aliens vs Predator, obcy zawitał też do uniwersum Terminatora oraz nawiedził Gotham pilnowane przez Batmana.


Nie dziwne więc, że na tak popularnej serii chcieli zarobić i twórcy gier komputerowych. Były różne próby, aczkolwiek w pamięć najbardziej zapadało pierwsze Aliens vs Predator (jeszcze chodzona bijatyka), Alien Trilogy (FPP) oraz późniejsze Aliens vs Predator (kultowa jedynka, grywalna, ale przeciętna, dwójka i średniawy remake). Aliens: Colonial Marine miał przynieść komputerowemu uniwersum Aliena odrodzenie, nową jakość... niestety, gra była po prostu koszmarem.

Z tego też powodu sceptycznie podchodziłem do informacji, że powstaje kolejna gra z Xenomorphem w roli głównej. Zapowiadano to jako survival horror... i właśnie o to miałem największe obawy. Bo o ile Silent Hill jest swoistym SH (skrót tytułu i gatunku, hmmmm...), to Resident Evil (z całym szacunkiem dla serii), Dead Island (wiecznie te zombie) czy F.E.A.R (taki tam horrorek dla gimnazjalistów) były grami akcji. Ja sam chciałem albo wóz, albo przewóz - dajecie mi albo super zrobiony klimat Aliena dwa, albo skradany survival klimatu Aliena jeden... No i dostałem super opakowane obydwa!

Do rzeczy. Twórcy gry wrzucili nas do stacji Sewastopol. Gramy córką bohateki filmowej sagi, Amandą. Dziewczyna poszukuje swojej matki, a raczej co się z nią stało (historia dzieje się po wydarzeniach z Nostromo) i w ten sposób zostaje wciągnięta, ażeby pomóc korporacji Waylanda. Ponoć na wspomnianej stacji kosmicznej znajduje się czarna skrzynka Nostromo. Tadam! Lądujemy na stacji Sewastopol i tam właśnie zaczyna się cała rozgrywka. Obszar więc, na którym przyszło nam działać przypomina więc bardziej kolonię z filmu Aliens, niż transporter Nostromo. Naprawdę, cholernie łatwo się tu zgubić podczas normalnego zwiedzania, a co dopiero jak Pan Xenomorph siedzi nam na ogonie.

Żeby jednak nie spoilerować, co nieco o samej rozgrywce - survival horror pełną gębą. Nie mamy tu hord alienów, do któych prujemy z naszych pulse rifle'ów czy smartgunów. Jesteśmy my, inni ocalali ze stacji, którzy prędzej nas zabiją, niż pomogą, zbuntowane androidy (które potrafią naprawdę nieźle uprzykrzyć żywot) no i tytułowy Alien. Nasz drobny arsenał, pośród którego znajdziemy shotguna czy miotacz ognia, nie zabije obcego. Możemy go spowolnić lub odgonić na parę chwil,  ale nie ubić. Minus? No może czasem brak tego, że shotgunem urwiemy alienowi łapę, ale co robić. W głównej mierze gra polega na skradaniu się i chowaniu... często w szafkach. Gdzieś w sieci krążyło stwierdzenie, że jest to symulator chowania się w szafkach. Częściowo trafne, bo jak nie ma innej opcji, to zostaje nam tylko bezpieczna szafka... choć z drugiej strony, bezpieczna jest tylko przez pewien czas. Alien i tam może nas znaleźć. 

Generalnie to kolejny plus Alien: Isolation. Obcy w kilku miejscach pojawia się dokładnie w wyznaczonym miejscu, ale poza tym jego sposób przemieszczania się jest całkowicie losowy. Nie możemy tu zakładać, że po wczytaniu gry Xeno zrobi dokładnie to, co wcześniej. Save'y też są ciekawą opcją - musimy szukać budek z telefonem interstacjonarnym, do których wkładamy kartę i... czekamy parę sekund na save. W tym momencie wróg może jednak nas zaskoczyć.

Na największy według mnie plus, poza świetną, wymagającą i naprawdę długą rozgrywką, jest optymalizacja gry. Silnik graficzny jest bardzo szczegółowy, czujemy się dokładnie tak, jak oglądając dwa pierwsze filmy o obcym. Zachowano ich klimat pod względem gry świateł, jak i szczegółów wyposażenia (włącznie z komputerami a'la lata osiemdziesiąte), a wszystko to nie kosztem 4 kart graficznych i 100 rdzeniowego procesora. Nawet najsłabszy sprzęt obsługujący DX11 pociągnie tą grę bez żadnego spowolnienia w FPSach, wciąż zachowując ogromną szczegółowość graficzną. Gra chodzi tak płynnie, że inni producenci gier powinni uczyć się na Obcym: Izolacji jak robić dobry silnik. O odczuciach audio nie będę specjalnie mówił - dźwięk i muzyka robią tu ogromny klimat i tyle w temacie.

Tak więc jest to kolejna gra 2014 roku, która dała mi ogromną radość... Chociaż nie. To gra, która sprowadziła mnie do stanu, w którym czuję się zupełnie sam, opuszczony i walczący o przeżycie, wiedząc, że każdy nieprzemyślany ruch może być ostatnim. Jeżeli ktoś chce poczuć prawdziwy klimat serii Aliens, to tylko grając w Alien: Isolation.
Nowszy post Starszy post

0 komentarze: