Powrót na Wybrzeże Mieczy - Sword Coast Legends

By | 01:15 Skomentuj
System Dungeons & Dragons, o czym pisałem tutaj, to protoplasta wielu tradycyjnych gier RPG jak i cRPG. To właśnie na nim powstały kultowe Baldur's Gate i Planescape: Torment. Niestety, czasy istnego wysypu gier MMO sprawiły, że i "Dedeki" rozpoczęły swój romans z tego typu rozgrywką. Jasne, że tradycyjnie Lochy i Smoki zawsze były erpegiem bardziej nastawionym na walkę i heroizm (kolczuga +14353 lub miecz dwuręczny +345353), ale gdy wyrzuciliśmy parę zbędnych reguł i dołożyliśmy ciekawą fabułę, gdzieś ta masakryczna turlanina kostek (czy dziesiątki zmiennych w wersji elektronicznej) przestawały przeszkadzać.

Gry MMO zabiły jednak na powrót całe tło fabularne, dając nam rozrywkę hack'n'slashową. Nawet w wersji papierowej, po edycji 3 i 3.5, Wizards Of The Coast, wydawca D&D, jeszcze mocniej zakorzenił się w bitewnej formie swojej gry, twardo stawiając na swoje figurki i taktyczne podejście do walki z całą masą tabelek wciśniętych do reguł gry. Gdzieś magia pełnej intryg i niespodzianek przygody uleciała, zostawiając miejsce bezsensownemu wybijaniu w pień setek potworów, które stanął nam na przeciw. Wiem, że czasy się zmieniają i dzisiejsze pokolenia nowych graczy to wzrokowcy - jak nie mają figurek i planszy z hexami, to nie wyobrażą sobie jak i z kim walczą.
Iście rozradowany byłem, gdy pojawiła się informacja o Pillars Of Eternity, grze cRPG która miała być hołdem dla Baldur's Gate i Planescape: Torment (zresztą pierwsze informacje mówiły, że będzie się działa nawet w świecie Planescape, ale autorzy postawili na swój własny świat). Powrót takich "dedeków", jakie na PC lubiłem najbardziej. Jeszcze więc większe zdziwienie targnęło mną ostatnio, gdy przeczytałem o kolejnej produkcji opartej na Dungeons & Dragons i to w świecie Forgotten Realms.

Najpierw lekkie niedowierzanie, a potem uśmiech szerokości Jokera z Batmana. Kiedy jednak zacząłem zagłębiać się w zapowiedź, grymas radości na twarzy zaczął przeobrażać się w zdegustowanie. Chyba każdy, kto miał nadzieję, że Sword Coast Legends, bo tej grze mowa, nawiąże do poprzednich wspaniałych tytułów z Zapomnianych Krain, miał to samo.

Sword Coast Legends bazować bowiem będzie na piątej edycji D&D. Samo już to kieruje grę w stronę "walka ważniejsza niż fabuła". Podobnie rzecz ma się z używaniem specjalnych zdolności postaci - już po filmikach zapowiadających i screenach widać, że będzie tak, jak w tytułach MMO - nie 3 czy 4 razy dziennie możemy użyć tego skilla, a raz na jakiś odstęp w sekundach. Szykujmy się więc na robienie tanków, healerów i innych. Jeżeli liczycie na spotkanie kogoś z Baldur's Gate to też możecie pomarzyć. Najnowsze edycje D&D dzieją się 100 lat po wydarzeniach z BG czy Neverwintera. Był sobie wielki kataklizm (Plaga Czarów), który wszystko popsuł, część znanych nam ziem zniknęła z powierzchni przeskakując do innego wymiaru, a w zamian za nie przybyły z tamtych planów materialnych inne obszary. Nie spodobało mi się to w wersji papierowej więc i nie spodoba się raczej w wersji elektronicznej.

Są jednak wieści dobre. Otóż wielu z tych, którzy pracują teraz nad Sword Coast Legends wcześniej było członkami projektów Baldur's Gate czy Icewind Dale. Właśnie co do tego ostatniego mam największe nadzieje - otóż, skoro 5 edycja "dedeków" tak mocno kluczy w stronę walki, to może uda się wyciągnąć z tego tytułu chociaż taką przygodę, jaka została nam zaoferowana w Icewind Dale 1 i 2. Bo choć była to produkcja mocno stawiająca na potyczkę, to wciąż zachowywała wiele cech RPG i miała bardzo dobre tło fabularne. Dzisiaj nawet tytuły, które aspirują do miana klasycznego cRPG mają problem, by fabularnie nawiązać walkę (ah, znowu to słowo) z Icewind'ami.

Kolejna rzecz dobra, to grafika - od razu widać, że twórcy chcą trzymać się klasycznego rzutu izometrycznego i to się im chwali, choć z drugiej strony całe gro dzisiejszych MMO także stawia na tego typu ustawienie kamery. Ale w Sword Coast Legends przywrócona zostanie nam aktywna pauza, coś co było cudem rozgrywki w Baldurze, Icewindzie czy Neverwinter. Sama potyczka idzie więc w czasie rzeczywistym, ale gdy potrzebujemy zaplanować zadania włączamy pauzę i po kolei ustawiamy kolejkę czynności naszych bohaterów.

Tak, specjalnie użyłem stwierdzenia bohaterów, bo podobnie jak w wymienionych wyżej klasycznych tytułach Dungeons & Dragons, tak i tutaj będziemy kierować całą drużyną, a nie postacią naszą i co najwyżej jednym kompanem, a przez sieć pobawimy się w trybie kooperacji. Ciekaw jednak jestem, czy twórcy gry wrzucą relacje między postaciami, bardzo mocny element wcześniejszych gier D&D?

Choć uczucia zdają się być mieszane, to mogę powiedzieć, jak prezydent Lech Wałęsa, że są plusy dodatnie i są plusy ujemne. Nawet bowiem te wady, strach przed 5 edycją D&D czy umizgami w stronę MMO nie zmienią faktu, że jest to Forgotten Realms. Wszystko zaś sygnowane tym logiem powoduje, że chcę to mieć, chcę w to zagrać i wówczas dopiero ponarzekać i pojęczeć, ile rzeczy mogłoby być lepiej. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Nowszy post Starszy post

0 komentarze: